Babia Góra: Morsował tylko w spodenkach i czapce. GOPR-owcy ratowali turystę.
Autor: Marcin Hirnyk w dniu 2023-12-15
Chciał morsować na Babiej Górze, ale mógł to przypłacić życiem. Ratownicy z Beskidzkiej Grupy GOPR dotarli do mężczyzny w ostatniej chwili. Był on bliski utraty przytomności z powodu hipotermii.
GOPR-owcy o swojej akcji poinformowali w mediach społecznościowych. Opis zdarzenia potwierdza, że naprawdę mogło dojść do tragedii.
Ratownicy w trakcie rutynowego patrolu, na szczycie Babiej Góry natrafili na leżącego w śniegu mężczyznę. Poszkodowany był bliski utraty przytomności, w utrudnionym kontakcie, na granicy 3 stopnia hipotermii. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki, cienką czapkę i rękawiczki oraz niskie buty. Ratownicy, wykorzystując swój ekwipunek (zapasową odzież, ogrzewacze), przystąpili do zabezpieczenia termicznego osoby ratowanej oraz walki o utrzymanie funkcji życiowych turysty. Rozłożyli namiot ratunkowy i utworzyli punkt cieplny, w którym stopniowo ogrzewali mężczyznę (własnym ciałem, dodatkową odzieżą, ogrzewaczami chemicznymi oraz ciepłymi napojami). Z Markowych Szczawin wyruszył ratownik z noszami SKED oraz ekwipunkiem wykorzystywanym do transportu osób w hipotermii – pisze Beskidzka Grupa GOPR na swoim facebookowym profilu.
Ratownicy przetransportowali turystę w noszach przez Przełęcz Brona. Z przełęczy został opuszczony technikami linowymi do tzw. Biwaku Zapałowicza. Następnie przetransportowano go skuterem z przyczepą na Markowe Szczawiny i dalej karetką GOPR do Zawoi Markowej, gdzie został przekazany medykom. Całą akcja trwała blisko cztery godziny. W działaniach wzięło udział 15 ratowników Grupy Beskidzkiej GOPR.
Ratownicy zaznaczają, że stronią od oceniania tego co robią turyści, ale w tym przypadku postanowili to zrobić.
W tym przypadku jednak musimy stanowczo podkreślić nieodpowiedzialne zachowanie mężczyzny, które z pewnością mogło kosztować go życie. Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać. Wybrał się na Babią Górę w bardzo trudnych warunkach (II stopień zagrożenia lawinowego, padający śnieg, niżej marznący deszcz, silny wiatr, widoczność ograniczona do kilku metrów). Prawdopodobnie błądził w kopule szczytowej przez dłuższy czas i wychłodził się na tyle, że jego stan świadomości nie pozwalał już na wezwanie pomocy (pomimo,że posiadał ze sobą telefon). Z informacji uzyskanych przez ratowników wynika, że turysta był doświadczonym "morsem" – kompletował w tym stylu szczyty górskie od dłuższego czasu, był już też wcześniej na Babiej Górze – tak skomentowali całe zdarzenie ratownicy.
Foto i źródło: Beskidzka Grupa GOPR