Spacer po kruchym lodzie mógł zakończyć się źle. Na miejsce przyjechali policjanci
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2024-02-19
Chłopcy spacerowali po zamarzniętym zbiorniku wodnym, co mogło doprowadzić do tragedii. Na szczęście ktoś w porę zauważył niebezpieczeństwo, a na miejsce wezwano policję.
Czterej chłopcy spacerowali po zamarzniętym zbiorniku wodnym, co – jak przekonaliśmy się niejednokrotnie – może zakończyć się tragicznie. W tym przypadku było niebezpiecznie, ale na szczęście nikomu nie stała się krzywda. Służby apelują jednak o ostrożność.
Spacer po kruchym lodzie mógł zakończyć się tragicznie
Obecnie temperatura powietrza jest coraz wyższa, jednak – jak informują policjanci – podczas zimowych ferii odnotowano niebezpieczne zdarzenie z udziałem dzieci. Dyżurny będzińskiej jednostki otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, iż po zamarzniętym stawie w okolicy ulicy Bławatków chodzą dzieci.
Na miejscu po chwili pojawili się mundurowi, którzy na środku stawu zastali 4 chłopców z wędkami. Chcieli, jak się okazało, wykonać przerębel, by łowić ryby. Dzięki pomocy policjantów chłopcy zeszli z zamarzniętej tafli zbiornika wodnego, która w każdej chwili mogła pęknąć.
-Mundurowi porozmawiali z dziećmi informując ich o niebezpieczeństwie w związku z wchodzeniem na zamarznięte zbiorniki wodne. Na miejsce przyjechali rodzice, a ich pociechy trafiły bezpiecznie do swoich domów – relacjonuje przebieg zdarzenia sierż. szt. Marcin Szopa z będzińskiej policji.
Przypomina równocześnie, że każde wejście na zamarznięty zbiornik wodny jest ryzykowne, nawet przy bardzo dużym mrozie. Lód ulega ciągłym zmianom, również dobowym i nigdy nie ma tej samej grubości na całym zbiorniku. Poruszanie się po lodzie bez odpowiedniej wiedzy i sprzętu asekuracyjnego może zakończyć się tragicznie. O tym, że spacerowanie po cienkim lodzie jest śmiertelnie niebezpiecznym przekonaliśmy się niestety w weekend, gdy doszło do tragedii na jeziorze Wigry koło Suwałk. Zdarzenie miało miejsce w sobotę. Chłopcy w wieku 11 i 16 lat spacerowali po zamarzniętej tafli jeziora. Byli 200 metrów od brzegu, gdy załamał się pod nimi lód. Strażacy by dotrzeć do poszkodowanych musieli użyć łodzi. Młodszą z ofiar wyłowiono z wody, starszą z dnia jeziora wyłowili nurkowie. Obu chłopców przewieziono do szpitala. Tam, mimo działań medyków, zmarli.