Dzień Zdrowia Psychicznego. Kiedy praca kładzie do szpitala
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2024-10-09
Kasjerka, bankier, biznesmen albo wysoko postawiony urzędnik państwowy – jeśli w porę nie dostrzegą, że praca staje się ich problemem i zignorują płynące z ciała sygnały, mogą zostać – zaznaczają specjaliści – pacjentami oddziałów psychiatrii.
10 października obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. W tym roku Światowa Federacja Zdrowia Psychicznego nadała mu hasło: "Czas postawić priorytet zdrowiu psychicznemu w pracy".
Dzień Zdrowia Psychicznego. Kiedy praca kładzie do szpitala
– O zdrowiu psychicznym mówi się więcej, ale mam poczucie, że robi się wciąż za mało – mówi Krystyna Buszman, specjalista neuropsycholog, psychoterapeuta, psycholog kliniczny z Centrum Zdrowia Psychicznego w Bytomiu.
Nie ma przestrzeni, w której można pochylić się nad tym, jak dany pracownik czuje się w miejscu pracy. To powoduje, że pewne rzeczy mogą umykać. Na przykład to, że ktoś ma za dużo pracy, albo dzieje się coś niepokojącego w jego życiu prywatnym. Wówczas spada – jak podkreśla specjalistka – nasza wydajność, mogą być na nas nakładane dodatkowe obciążenia, co w dalszej perspektywie – zaznacza – będzie prowadziło do objawów związanych z wypaleniem zawodowym.
W czerwcu 2019 roku Światowa Organizacja Zdrowia wpisała do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób wypalenie zawodowe. Jednak jako nie chorobę, a syndrom zawodowy.
– Tymczasem objawy wypalenia zawodowego są bardzo kojarzone z chorobami somatycznymi. Nie ma organu, który nie dawałby niepokojących objawów, kiedy pracownik czuje stres związany z pracą – mówi Wojciech Sołtys, dyrektor Centrum Zdrowia Psychicznego w Bytomiu.
Jednym z sygnałów jest na przykład spadek odporności. Poza tym pracownicy mogą odczuwać drażliwość, kłócić się często, cierpieć na zaburzenia snu, pocić się, odczuwać kołatanie serca, mieć koszmarne sny, czuć ciągłe napięcie, obręczowe i kłujące bóle głowy, przewlekłe zmęczenie, mieć trudność w skupieni uwagi, a nawet – biegunki i zaparcia.
Kilka słów o mobbingu
Przez kilka ostatnich lat sporo mówiło się o mobbingu w pracy. Zazwyczaj kojarzony jest on z dość agresywnym zachowaniem szefa. Bo kultura pracy w Polsce ciągle jeszcze pozwala na to, żeby szef był tyranem. Nie zawsze jednak trzeba doświadczać czynnej czy biernej agresji, by stało się jasne, że dzieje się coś złego.
– Warto jednak zwrócić uwagę na wysublimowane formy mobbingu. To: pomijanie, umniejszanie, niedocenianie – tłumaczy Krystyna Buszman.
W pracy konieczne są – zaznaczają specjaliści – tzw. wzmocnienia, żeby wiedzieć, że to, co robimy ma sens i jesteśmy doceniani przez pracodawców. Jeśli człowiek nie ma tak zwanego feedbacku, nawet jeśli wykonuje swoje zadania dobrze, zastanawia się, po co to robi?
Korporacje lepiej dbają o załogę?
W wielu korporacjach są – jak przekazuje Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 4 w Bytomiu – specjalne jednostki, których zadaniem jest dbanie o dobrostan psychiczny pracowników. Organizowane są spotkania, warsztaty, cykliczne oceny samopoczucia. Chodzi o to, żeby uświadamiać sobie, że nawet drobne niewłaściwe zachowania między współpracownikami mogą pogarszać atmosferę w pracy. Często w grę wchodzi na przykład zazdrość. O kompetencje, więcej lat doświadczenia czy szkoleń.
– Ktoś jest częściej zapraszany do realizacji projektów, inni są pomijani, a ich praca umniejszana. Takie niewyjaśnione sytuacje wpływają na jakość i wydajność pracy – mówi Krystyna Buszman.
Ważne, żeby oczyścić atmosferę. To wymaga konfrontacji, która z kolei wymaga dojrzałości. Nie wszyscy muszą się lubić, ale dorosłość polega na tym, że nie zawsze przychodzi nam współpracować z ludźmi, z którymi jest nam po drodze, ale mamy zadania do wykonania. Sferę emocjonalną musimy zostawić poza pracą.
– Pierwsze sygnały, że coś w pracy jest nie tak, łatwo wytłumaczyć czymś, co z pracą nie ma nic wspólnego, na przykład złym samopoczuciem związanym z porami roku. Niemniej, łatwo je rozpoznać. Warto zastanowić się, dlaczego, kiedy przychodzimy z pracy, nie mamy na nic więcej siły. Albo, kiedy się budzimy boli nas głowa, żołądek. Mimo, że lubimy swoje obowiązki, do pracy nie chce nam się iść. Zaczynamy uaktualniać swoje CV, odwiedzać portale z ofertami pracy. Jak twierdzą specjaliści, jest to sygnał podprogowy. Może brakuje nam wyzwań, docenienia kompetencji, może coś w zespole jest nie tak, albo z pracodawcą. Przyczyny mogą być różne, ale skutek bardzo poważny. Jeśli zlekceważymy pierwsze sygnały, może skończyć się to depresją. Jest ona chorobą śmiertelną – ostrzega Krystyna Buszman.
Mobbingowani pracownicy pacjentami. Zdarza się, iż trafiają pod opiekę specjalistów. Czemu? Między innymi dlatego, że nie potrafili postawić granic. To – w skrajnych przypadkach – może prowadzić do prób samobójczych czy uzależnień.
– W Centrum Zdrowia Psychicznego, w Oddziale Całodobowym albo Oddziale Dziennym mamy pacjentów, których podstawową przyczyną hospitalizacji był mobbing – dodaje Wojciech Sołtys.
Znaczące jest, iż nieważne, jakie stanowisko zajmuje się w danym zakładzie pracy. Po pomoc sięgają kasjerki popularnych dyskontów, pracownicy korporacji, a nawet wysoko postawieni urzędnicy państwowi. Wszystkich łączy jedno – nie wyłapali w porę tego, że w pracy dzieje się coś niepokojącego. Eskalacja napięcia doprowadziła ich do stanu, w którym nie mogli funkcjonować. Bez względu na to, jakie stanowiska zajmowali, mieli doświadczenia tego, co ich tu przywiodło – w pracy nie dostali wsparcia.
– Potrzebujemy wsparcia, żeby wrócić do siebie – mówi Krystyna Buszman.
Musimy, jak zaznacza, pozwolić sobie zwolnić, zatrzymać się, zaopiekować się sobą. Zaburzenia czy choroby przychodzą po coś. Jeśli zignorowaliśmy sygnały, które ciało dawało nam wcześniej, to ono się wyeksploatowało. Wtedy ciało musi nas położyć do łóżka.