Piekary Śląskie: Spały, gdy wybuchł pożar. Pani Irena prosi o pomoc

Autor: w dniu 2025-02-27

Wystarczyła chwila, by mieszkanie pani Ireny z Piekar Śląskich i jej niespełna 3-letniej córeczki Oleńki niemal doszczętnie spłonęło. Meble, zabawki, ubrania, łóżeczko. Ogień pochłonął wszystko. Teraz konieczne jest wykonanie gruntownego remontu, ale to wymaga sporych nakładów finansowych, stąd prośba o pomoc.
W listopadowy poranek dym postawił mieszkankę Piekar Śląskich na równe nogi. Spała wraz z córką, gdy płomienie trawiły poddasze wielorodzinnego budynku, w którym mieszkają. Szczęśliwie – nie ucierpiały, ale straty materialne są ogromne. Póki co kobieta nie ma do czego wracać.

Pożar mieszkania w Piekarach Śląskich. Pani Irena prosi o pomoc

Dzień, w którym wybuchł pożar był taki sam, jak każdy. Pani Irena obudziła się o czwartej, jednak to, co ujrzała, przeraziło ją. Mieszkanie było zadymione. Najważniejsze w tej chwili było jedno – ochrona zdrowia i życia córki. Dopiero w dalszej kolejności pani Irena zadzwoniła po służby.

"Okazało się, że w kominie pieca, którym ogrzewałam nasze mieszkanie, doszło do rozszczelnienia. Strażacy skuli sufit w miejscu, z którego wydobywał się dym. Wtedy wybuchł ogień!" – relacjonuje pani Irena w opisie zrzutki w serwisie siepomaga.pl.

Sytuacja została opanowana przez strażaków, ale mieszkanie jest kompletnie zniszczone – "zalane wodą, z dziurą w dachu, rozebranym kominkiem, bez dostępu do prądu, ogrzewania i ciepłej wody" – informuje pani Irena.

Dzięki olbrzymim sercom sąsiadów piekarzanka mogła schronić się w ich mieszkaniu. Obecnie miasto zapewniło jej schronienie, ale jest to rozwiązanie tylko tymczasowe, właśnie dlatego konieczne jest wyremontowanie mieszkania, a na to potrzeba środków, stąd apel o pomoc do ludzi o wielkich sercach.

"Koszt remontu jest dla mnie horrendalny… Bez pomocy nie uda nam się go przeprowadzić. Będę wdzięczna za każdą złotówkę i udostępnienie!" – apeluje w swojej zbiórce pani Irena.

Ci, którzy znają panią Irenę, proszą o wsparcie dla niej, podkreślając, że kobieta z nikim nie dzieliła się tym, co ją spotkało…

"Wyobraźcie sobie, że widuję się z panią Irenką codziennie (!) w żłobku. Ona, zaraz po pracy pędzi po swoją Oleńkę – tak samo radosną jak jej mama – a ja po mojego 3-letniego Kajtusia. Nikt niemalże – poza sąsiadami – nie wiedział o tym, jaka tragedia ją dotknęła. Zawsze skromna, uśmiechnięta, nieśmiała. Nigdy nie narzeka. Nie wypowie złego słowa. Przecudowna osoba" – czytamy w sieci.