Szlakiem Muszli 2023. Czas na podsumowanie wyprawy!
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2023-09-28
Sebastian "Pako" Pokrzyk jest zapalonym cyklistą, któremu nie straszne jest pokonywanie długich dystansów. Udowodnił to kolejny raz, wyruszając 12 sierpnia w podróż o długości niemal 4000 kilometrów.
Zapowiedź tej wyprawy pojawiła się w mediach społecznościowych 29 lipca. Pojawił się wówczas post, w którym czytamy:
12 sierpnia, w sobotę o 7:00, ruszam na epicką przygodę "Szlakiem Muszli 2023" z Piekar Śląskich do Santiago de Compostela, czyli z Polski do Hiszpanii, i… aż nad sam Atlantyk. Ten szlak symbolicznie zaczyna się u progu własnego domu i prowadzi do Katedry w Santiago, w miejscu spoczynku Św. Jakuba Większego jednego z 12 apostołów, szlak kończy się na przylądku Finisterra nad Atlantykiem. Planowo od Duisburga w Niemczech wskakuje na Euro Velo 3 i nim jadę do końca szlaku do Finisterry, a na granicy francusko – hiszpańskiej popyndaluje szlakiem Camino Frances, znanym z filmu "Droga Życia" (The Way) z Martinem Sheenem w roli głównej. Z Saint-Jean-Pied-de-Port czyli z granicy francusko-hiszpańskiej w Pirenejach, tak jak przedstawiono na tym filmie, to będzie mój ostatni etap drogi, "Szlakiem Muszli 2023"- "By odnaleźć w sobie oddech". "Najważniejsze, to zrobić pierwszy kilometr… a potem to już z górki" – Cyklorajzer. Jadymy durś !!! Ku Przygodzie.
Najpierw była zapowiedź i oczekiwanie na pierwszy dzień wyprawy. Ta rozpoczęła się przed Urzędem Miasta Piekary Śląskie przy ulicy Bytomskiej 84, a nie brakowało chętnych do pożegnania cyklisty, który pokonał wówczas 170 kilometrów!
Od momentu wejścia na rower minęło już trochę czasu, a sam cel, którym było dotarcie do Santiago de Compostela, został osiągnięty. Pora zatem na podsumowanie kilkudziesięciodniowej wyprawy. Ta była, jak można przekonać się, czytając relację, pełna różnorodnych przygód. Nie brakowało życzliwych osób, które częstowały kawą i ciastem i opowiadały historie z ich życia. Podczas podróży, przejeżdżając przez Wrocław, udało się porozmawiać z Algierczykiem, który 8 lat mieszka w Polsce, zresztą w stolicy Dolnego Śląska odnotowana została pierwsza awaria – pękła szprycha. Wśród towarzyszy podróżnika znalazł się między innymi doświadczony przewodnik rowerowy, choć nie był to jedyny rowerzysta, z którym można było porozmawiać o wyprawie.
Droga wiodła między innymi przez Niemcy, Belgię, a w mieście Namur doszło do kolejnej awarii, jednak ta nie zgasiła zapału podróżnika, który raźnie, jak można przekonać się z relacji, jechał dalej:
Pierwsze duże podsumowanie pojawiło się po dwóch tygodniach, w którym czytamy:
Wyprawa Rowerowa "Szlakiem Muszli 2023" – By odnaleźć w sobie oddech. Z Piekar Śląskich do Santiago de Compostela w Hiszpanii. (Podsumowanie po 15 dniach toczącej się wyprawy) Jestem już od dwóch dni we Francji jutro Paryż.
Wyruszyłem 12 sierpnia o 7:15 z pod urzędu miasta w eskorcie grupy rowerowej Piekarskie Koła do Góry Św Anny. Dalej już pyndalowałem sam, przez Polskę, Niemcy, Belgię i aktualne jestem we Francji. Spotkałem wielu wspaniałych ludzi, sympatycznych, życzliwych, jedni dali mi schronienie na noc, inni ekwipunek na dalszą drogę, nawet dostałem pieniądze, ale zawsze było też dobre słowo. Po 15 dniach na liczniku jest prawie 2000 km, szlak nie raz wyprowadzał mnie w pole, w kostki brukowe, albo w roboty drogowe. Zbieranie pieczątek do paszportu pielgrzyma, by na końcu drogi w Santiago dostać certyfikat ukończenia szlaku idzie mi bardzo karkołomnie… zbieram dalej, ale nie stanowi to już dla mnie priorytetu, gdyż zrozumiałem że moje Camino, moje pieczątki to są właśnie ci wszyscy ludzie którzy zaczęli ze mną tą wyprawę oraz wszyscy inni których spotkałem na szlaku (z nie wszystkimi zrobiłem zdjęcia), oraz ci którzy śledzą moją podróż. Każdy kciuk w górę daje mi siłę by pchać tą historię naprzód.
Cały przebieg toczącej się wyprawy jest na mojej stronie Pako CyklorajzerBuen Camino!!!
Przygód było wiele, a kolejne, drugie z kolei podsumowanie, opublikowane zostało po 25 dniach pedałowania:
Dwa dni później doszło do spotkania z kolejnymi Polakami, którzy podobnie jak "Pako" podróżowali na rowerach. Zresztą… Polaków na obcej, wydawałoby się, ziemi nie brakowało:
Do Santiago de Compostela podróżuje, jak się okazuje, wielu Polaków. Wśród nich pani Bożena, która w momencie spotkania z piekarzaninem była w drodze już 5 miesięcy. Kolejne przystanki to hiszpańskie miejscowości Alberge, Boadilla del Camino, Frómista, León, Astorga, Triacastela, Sierra i Melide. Podróż zakończyła się po 35 dniach:
Dzień 35. "Szlakiem Muszli 2023"
Po 35 dniach i 3904 km z Piekar Śląskich, przez Polskę, Niemcy, Belgię, Francję i Hiszpanię dopyndalowałem do Santiago de Compostela.
Cieszę się że miałem towarzysza podróży João z Portugalii, bez niego wyprawa w Hiszpanii wyglądała by całkiem inaczej.
Czuję pewną ulgę, dumę i nie do wierzenie, że to już, że już koniec mojej wyprawy. Przed Katedrą oczy zaczęły mi łzawić, ale to już nie był pot wyciśnięty przez te wszystkie wzniesienia, raczej radość. Dostałem imienną Compostela Oryginał oraz Compostela Dystansu za 3904 km przygody. Co prawda w biurze z początku nie uwierzyli, że pokonałem taki dystans, bo miałem mało pieczątek z odcinka z Piekar Śląskich do Saint-Jean-Pied-de-Port, ale jak zacząłem im pokazywać, zdjęcia, licznik, grafikę projektu itd to, wyglądało, jak by im oczy zbielały i zaczęli mi gratulować. Wow co to było za uczucie. Potem szukaliśmy Alberge ale wszystkie były pełne, już godzina 19:00 a my dalej szukamy bazy/noclegu. Szukamy w hotelach, w centrum Santiago wszystkie pełne. Udało się nam znaleźć pokój w hotelu na dwa dni, 5 km od Katedry. Cena nie powalała, więc jest dobrze.
Jutro relax, znalezienie kartonu na rower, busa dla Poão do Porto i wieczorem o 19:30 idziemy do Katedry na główną mszę dla pielgrzymów.
W niedzielę o 17:20 mam wylot do Polski…
Buen Camino!
Ta wyprawa, która dobiegła już końca, była tematem opowieści, którą pan Sebastian opowiedział uczestnikom IX Piekarskiej Ustawki Sportowej:
Wczorajsze spotkanie było okazją do tego, by posłuchać opowieści o drodze do Santiago de Compostela. Okazało się, że ta podróż nie jest pierwszą tak daleką w wykonaniu pana Sebastiana. Za wszystkie kolejne trzymamy kciuki!