Nie każdy bohater nosi pelerynę. Pan Robert ruszył na ratunek nad zalewem Nakło-Chechło
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2024-07-23
Nie każdy bohater nosi pelerynę. Tak można powiedzieć o panu Robercie ze Świętochłowic, który narażając swoje, życie ruszył na ratunek tonącemu dziecku.
Wracamy do sprawy sprzed niespełna dwóch tygodni, kiedy w sobotę 13 lipca miała miejsce akcja ratunkowa nad Zalewem Nakło – Chechło. Tonęli wówczas 41-letni mężczyzna i jego 6-letni syn. Na szczęście zauważył ich pan Robert, który nie zamierzał być obojętny wobec zagrożenia.
– Miało nas nie być w tym miejscu. Szereg zdarzeń spowodował, że byliśmy w tym miejscu na plaży, kolejny szereg zdarzeń spowodował, że zwróciliśmy uwagę na tych ludzi, że w pewnym momencie oddalają się od brzegu i ten człowiek przestaje unosić się na wodzie. Moja decyzja była taka, że wbiegam do wody, krzyczymy pomocy i udało mi się wyciągnąć to dziecko. Potem akcja toczyła się swoim torem. Nawet nie mam pojęcia, kto wyciągnął ojca dziecka – mówi w rozmowie z naszą reporterką Gabrielą Kokott-Drzyzgą, nie chcąc zdradzać swojego nazwiska, pan Robert ze Świętochłowic.
Dziś w Komendzie Powiatowej Policji w Tarnowskich Górach odbyło się spotkanie z bohaterem. Otrzymał on podziękowania od komendanta, ratowników i przedstawicieli gminy Świerklaniec i starostwa powiatowego.
– Ojciec nie miał siły krzyczeć. Dziecko było na tyle przestraszone, że też nie krzyczało, walczyło o każdy oddech, tak samo ojciec. Potem zdjęcie butów w wodzie (dobrze, że je ściągnąłem) i popłynąłem w tamto miejsce. Nie potrafię zawodowo ratować ludzi, dzieci. Łapałem je za rękę, rzucałem w kierunku brzegu, sam wchodziłem pod wodę wtedy, wypływałem, dopływałem do dziecka, znowu wyciągałem spod wody i tak 10-15 razy. Nie mam pojęcia, ile to trwało, jaki to był dystans. Tuż przed brzegiem dopłynął do mnie jakiś anonimowy człowiek, odebrał ode mnie dziecko. Wyszedłem na brzeg siadłem i sam łapałem oddech, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami – dodaje.
Akcja służb nad zalewem Nakło-Chechło. Na miejscu LPR [AKTUALIZACJA]
Zaznacza przy tym, że z perspektywy obserwatora, prowadzona akcja ratunkowa mogłaby wyglądać jak zabawa z dzieckiem, tymczasem była to walka o życie, więc ważne było, żeby działać szybko, bo sytuacja była poważna.
– Jeśli nie byłoby moich znajomych oraz żony na brzegu, którzy próbowali wezwać pomoc, krzyczeli "na pomoc", dzwonili po służbach już w tym czasie, wyglądałoby to jak zabawa z dzieckiem. Dopiero, wydaje mi się, większość ludzi zrozumiało, że coś się dzieje, gdy ten ojciec pływał twarzą do dna, nieprzytomny, bez ruchu, nie było czasu na zastanowienie, to był instynkt. Z tyłu głowy miałem to, że na plaży jest pełno ludzi, ktoś mi na pewno pomoże, nie będę sam. Zareagowałem, by uruchomić łańcuch pomocy – opisuje przebieg zdarzeń pan Robert.
Pan Robert ze Świętochłowic otrzymał dziś oficjalne podziękowania od Komendanta Policji w Tarnowskich Górach, ratowników wodnych i przedstawicieli władz Gminy Świerklaniec oraz Starostwa Powiatowego w Tarnowskich Górach. Dzięki reakcji pana Roberta akcja ratunkowa nad Zalewem Nakło-Chechło zakończyła się sukcesem. Zarówno tonący ojciec, jak i syn żyją.
Fot. Gabriela Kokott-Drzyzga