W dzieciństwie był wykorzystywany przez księdza – teraz wydany został wyrok
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2025-01-10
Mężczyzna, który w dzieciństwie był wykorzystywany przez księdza z diecezji bielsko-żywieckiej, ma otrzymać zadośćuczynienie w kwocie 400 tys. zł. Wyrok w tej sprawie wydał Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej. Ofiara jednak domagała się 3 milionów złotych zadośćuczynienia.
Diecezja bielsko-żywiecka musi zapłacić Januszowi Szymikowi 400 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami – tak zdecydował bielski sąd okręgowy. Ofiara molestowania przez księdza domagała się 3 milionów złotych, z czego 1 mln zł miał pokrywać krzywdy będące skutkiem nadużyć seksualnych, a 2 mln zł – cierpienie, które powstało wskutek braku reakcji ordynariusza, bp. Tadeusza Rakoczego, na zgłoszone mu nadużycia.
Wyrok sądu
"Nie ulega wątpliwości, iż Szymik w latach 1984–1989, wówczas małoletni, został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim. Wykorzystał on swoją pozycję duchownego, osoby publicznej, mającej autorytet u małoletniego ministranta, który miał do niego wielkie zaufanie" – wskazała sędzia.
Zaznaczyła jednak, że diecezja nie ponosi odpowiedzialności za czyny, które popełnił ksiądz. Powodem tego jest brak legitymacji biernej – nie ma przesłanek, aby diecezja występowała w charakterze pozwanego. Co więcej, odpowiedzialność powinna spoczywać na Archidiecezji Krakowskiej, ponieważ to jej podwładnym był wówczas proboszcz. Diecezja bielsko-żywiecka odpowiada jedynie za brak reakcji na doniesienia o nadużyciach seksualnych.
Brak reakcji, mimo licznych sygnałów ze strony ofiary
"Brak reakcji hierarchy powodował, że mężczyzna był zmuszony do udziału w uroczystościach kościelnych z proboszczem. Było to dla niego bolesne i trudne emocjonalnie. (…) Udawał przed otoczeniem, że sytuacje z lat 1984–1989 w ogóle nie miały miejsca" – wskazała sędzia, odnosząc się do postawy bp. Tadeusza Rakoczego.
Brak reakcji hierarchy doprowadził do wtórnej wiktymizacji Szymika – taką opinię biegłych przywołała sędzia.
"Oprócz pierwotnego pokrzywdzenia doznał dodatkowej krzywdy i cierpienia. Brak reakcji spowodował (…) powracanie do traumatycznych wspomnień i znaczny uszczerbek na zdrowiu psychicznym" – podkreśliła.
Proces trwał latami…
Cały proces w tej sprawie toczył się od lutego 2022 roku, a wszystkie rozprawy odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Pełnomocnik Janusza Szymika, mecenas Artur Nowak, przypomniał, że jego klient był w latach 80. wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez księdza Jana W. Wskazywał, powołując się na opinie biegłych, że ta krzywda "zdemolowała go jako dziecko, (…) przetrąciła jako mężczyznę, ojca, człowieka dorosłego".
Pierwsze nadużycie miało miejsce, gdy Janusz Szymik był ministrantem i miał 12 lat. Po powstaniu diecezji bielsko-żywieckiej w 1992 roku opowiedział o wszystkim jej ordynariuszowi, bp. Tadeuszowi Rakoczemu, jednak bez skutków. W późniejszym czasie poszkodowany zwrócił się do ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego oraz skierował list do papieża Franciszka, prosząc o powołanie niezależnej komisji i szybkie wyjaśnienie sprawy.
Oprac. Weronika Przybylska