Wioleta z Piekar Śląskich walczy z glejakiem. „Mamo nie oddamy Cię chorobie”
Autor: Andrzej Zazgórnik w dniu 2024-11-25
Ta wiadomość spadła na rodzinę niepostrzeżenie, jak grom z jasnego nieba. Wioleta trafiła we wrześniu 2024 roku na SOR. Dolegał jej silny ból głowy. Prawda była ciosem – guz mózgu. W takich sytuacjach liczy się szybkie działanie.
Jest 27 września. Wioleta Mazur trafia na SOR z silnym bólem głowy. Niezbędne działania lekarskie przynoszą diagnozę, która jest dla rodziny ciosem – guz mózgu. Mieszkanka Piekar Śląskich trafia do szpitala, a jej stan – donoszą najbliżsi – pogarsza się z chwili na chwilę. Rezonans magnetyczny pozwala postawić diagnozę – nieoperacyjny glejak wielopostaciowy.
Wioleta z Piekar Śląskich walczy z glejakiem
Rozpoczęły się poszukiwania specjalistów, którzy podjęliby się operacji. Rodzina 8 października trafia do szpitala wojskowego w Bydgoszczy z nadzieją, że guza uda się choć częściowo usunąć. Niestety lekarze nie decydują się na wycięcie i wykonana zostaje tylko biopsja.
"Po biopsji lekarz potwierdza diagnozę – glejak wielopostaciowy. Mimo wszystko z nadzieją czekamy na wyniki histopatologiczne pobranego wycinka. Po około 2 tygodniach oczekiwania dostajemy wyniki – glejak o wysokim stopniu złośliwości. Niestety, pobrane próbki nie pozwalają na wykonanie badań molekularnych" – czytamy w opisie zbiórki zamieszczonej w serwisie siepomaga.pl
Przypadek Wiolety był konsultowany z wysokiej klasy specjalistami z zakresu neurochirurgii w kraju. Prawda jest nieubłagana i bolesna – guz jest nieoperacyjny.
"Pozostaje nam standardowe leczenie onkologiczne – radio oraz chemioterapia. Niestety te metody leczenia nie pozostawiają złudzeń – standardowym protokołem nie da się wygrać walki z glejakiem" – napisano w opisie zbiórki.
Okazało się, że pomocy można szukać u niemieckich specjalistów, gdzie może zostać przeprowadzona immunoterapia. Koszty leczenia, dojazdu i zakwaterowania na miejscu to blisko pół miliona złotych.
"I tu pojawia się kolejny strach – skąd wziąć tak duże pieniądze? Zapada decyzja o założeniu zbiórki, bo przecież sami nie damy rady" – informują bliscy Wiolety.
Ustalono, że w pierwszej kolejności wdrożony będzie standardowy protokół zaproponowany w Polsce, następnie przyjazd do kliniki w Niemczech w celu dalszego leczenia. Chemioterapia została wykluczona z uwagi na stan zdrowia Wiolety, a 4 listopada rozpoczęto radioterapię.
"Ostatnie tygodnie były bardzo trudne. Mama przed chorobą była bardzo radosna. Uwielbiała gotować, podróżować i tańczyć. Jeszcze 5 miesięcy temu cieszyliśmy się wspólnymi wakacjami w Turcji, nie będąc świadomi co nas czeka. Mama pracowała, jako pomoc w przedszkolu, gdzie spełniała się, bo kochała dzieci. Zawsze chętnie wszystkim pomagała. Trudno pojąć, jak z dnia na dzień może zmienić się życie…" – napisano w opisie zbiórki.
Wraz z radioterapią wdrożono rygorystyczną dietę i suplementację. Stan kobiety – donoszą bliscy – poprawia się. Teraz kluczowe jest zgromadzenie niezbędnych środków.
"Wierzymy, że z Waszą pomocą uda się wdrożyć zagraniczną terapię. My – dzieci wraz z tatą i całą rodziną zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. W walce z nowotworem liczy się czas – nie mamy go za wiele. Dlatego jak najszybciej musimy uzbierać potrzebne środki na leczenie" – czytamy.
Zbiórkę można wesprzeć klikając poniżej i wykonując niezbędne w tym przypadku działania: