Zapalniczka mogła być powodem wczorajszej tragedii w Siemianowicach Śląskich

Autor: w dniu 2024-02-06

Chłopczyk, który zginął we wczorajszym pożarze w Siemianowicach Śląskich był w domu ze swoim rodzeństwem. Dochodzą nowe fakty w sprawie tego makabrycznego wypadku. Na miejscu znaleziono także zapalniczkę.

Zapalniczka zdaniem służb, mogła być prawdopodobną przyczyną pożaru – i w konsekwencji śmierci 4,5-latka. Tak wstępnie oceniają śledczy po pierwszych oględzinach mieszkania w budynku przy ulicy Kołłątaja. Znaleziono ją przy ciele nieprzytomnego chłopczyka.

Dziecko było w mieszkaniu razem ze swoim rodzeństwem – 12-letnią siostrą i siedmioletnim bratem. Starszemu rodzeństwu udało się uciec z płonącej pułapki. Niestety, ich najmłodszy brat pozostał w mieszkaniu i zginął. Ich matka wraz z partnerem byli wtedy w urzędzie – informuje siemianowicka policja.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że matki z partnerem nie było w mieszkaniu kilkadziesiąt minut. Po tej tragedii wszyscy zostali objęci wsparciem psychologicznym. Nie zostali zatrzymani. Wyjaśnianiem wszystkich okoliczności tej tragedii zajmują się już śledczy. Istotne będą tu wyniki badań przeprowadzonych przez biegłego z zakresu pożarnictwa.

Przypomnijmy. Wczoraj około godziny 12.45 służby ratownicze zostały powiadomione o pożarze mieszkania przy ulicy Kołłątaja, w którym miało być dziecko. Policjanci i strażacy natychmiast przyjechali na miejsce, gdzie było już bardzo mocne zadymienie, a ogień zajął całe mieszkanie. Mieszkańcy bloku ewakuowali się przed przyjazdem służb. Strażacy w jednym z pomieszczeń znaleźli nieprzytomnego chłopczyka, którego przekazali załodze karetki pogotowia ratunkowego. Niestety, pomimo prowadzonej reanimacji, dziecko zmarło. W akcji gaśniczej brało udział 9 zastępów straży pożarnej.