Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach poinformowało dziś o stanie zdrowia przebywającego tam 8-letniego Kamila.
W ostatnich dniach kwietnia rzecznik katowickiego szpitala informował, że istnieje szansa na wybudzenie 8-letniego Kamila ze śpiączki farmakologicznej. Ostatecznie jednak podjęto decyzję, by tego nie robić. W najnowszym, wydanym dziś komunikacie poznajemy szczegóły dotyczące tego, w jakim stanie jest pacjent.
Stan zdrowia 8-letniego Kamila – co wiadomo?
Wybudzanie Kamilka zostało, jak informowaliśmy 28 kwietnia, wstrzymane z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nieleczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka. Problemem stała się także niewydolność wielonarządowa. Przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej, jak przekonują przedstawiciele szpitala, takie problemy występują często, ale są – jak przekonywali medycy – do przezwyciężenia. Mały pacjent pozostaje, w związku z zaistniałą sytuacją, w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Najbliższy czas, jak informował kilka dni temu Wojciech Gumułka – rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, poświęcony będzie na ustabilizowanie stanu zdrowia chłopczyka. Dziś wiadomo, że stan zdrowia chłopczyka jest bardzo ciężki.
-Stan Kamilka w ostatnich dniach jest bardzo ciężki. U chłopca postępują choroba oparzeniowa, ostra niewydolność oddechowa oraz rozwija się ciężkie zakażenie całego organizmu – informuje Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Jakie działania będą podejmowane z zaistniałą sytuacją?
-Konieczne było wdrożenie u dziecka zaawansowanych procedur medycznych. Kamilek jest obecnie podłączony do wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Cały czas pozostaje w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii – dodaje Gumułka.
Ośmioletni Kamil trafił do katowickiego szpitala w ciężkim stanie. Miał poważne poparzenia i złamania kończyn. Obrażenia są efektem znęcania się nad dzieckiem przez jego ojczyma. Dotąd, w związku z tym, co spotkało chłopca, zarzuty przedstawiono czterem osobom –
piątego kwietnia przesłuchano zarówno 27-letniego Dawida B., jak i 35-letnią Magdalenę B. Ojczymowi Kamila zarzuca się, że 29 marca usiłował pozbawić życia swojego pasierba. Polewał go wrzątkiem i umieszczał, jak mówi prokurator Tomasz Ozimek – rzecznik częstochowskiej prokuratury, na rozgrzanym piecu węglowym, co skutkowało rozległymi poparzeniami. Dodatkowo kat miał bić i kopać chłopca, czy przypalać go papierosami. Prokuratura będzie ustalać, w jakim czasie działy się te okrucieństwa. Magdalenę B. podejrzewa się z kolei o to, że naraziła swoje dziecko na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia, jak również o to, że nie reagowała na zachowanie męża, a synowi nie udzieliła pomocy. W trakcie przesłuchania miała przyznać, że bała się zareagować na to, co działo się w domu. Dawid B. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Przyznała się także Magdalena B., jednak ona zdecydowała się z kolei na to, by takie wyjaśnienia przedstawić.
Do sądu, z uwagi na podejrzenie matactwa i wysoką karę, trafił już wniosek o 3-miesięczny areszt dla obydwu osób. W następnej kolejności
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie postawiła zarzuty 45-letniej Anecie J. – to siostra Magdaleny B. – matki ośmiolatka, który cały czas przebywa pod opieką lekarzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Zarzuca się jej, że nie pomogła chłopcu, kiedy jego zdrowie i życie były zagrożone. Była również obojętna wtedy, kiedy ojczym znęcał się nad Kamilem. Wprawdzie nie przyznała się do winy, ale w trakcie składania zeznań twierdziła, że miała świadomość tego, że dziecko jest poparzone.
Kobieta została zwolniona, ale jest pod nadzorem policji. Ostatnią, czwartą osobą, która nie zwracała uwagi na krzywdę dziecka, był jego wujek.