Leszek Sobski z Tarnowskich Gór buduje jacht. Chce pływać po morzach i oceanach

Autor: w dniu 2024-12-11

Jak osiągać wyznaczone sobie, ambitne cele? Przykładem niezłomnego podejścia może być mieszkaniec Tarnowskich Gór, który kilkanaście lat temu postanowił, że zbuduje jacht i… Dokładnie wie, jak tego dokonać.

Przez 16 lat budował jacht w przydomowym ogródku. Teraz musi się z nim rozstać, by przetransportować go do szczecińskiej stoczni. Tam własnoręcznie wykonana łódź zostanie odpowiednio doposażona w niezbędne urządzenia i zwodowana. Pan Leszek Sobski z Tarnowskich Gór, wraz z żoną Bożeną, chce pływać nią po morzach i oceanach.

Leszek Sobski z Tarnowskich Gór idzie po swoje!

Z mieszkańcami Tarnowskich Gór, którzy postanowili zrealizować swój ambitny plan wybudowania jachtu rozmawiała reporterka Radia Piekary Gabi Kokott-Drzyzga.

– 16 lat temu przyszedł taki pomysł, nagle, choć w głowie męża rodził się wcześniej, już jak budował z kolegami budował łódkę w szkole wojskowej – mówi w rozmowie z Gabi Kokott-Drzyzgą pani Bożena Sobska.

Można powiedzieć, że w tym przypadku apetyt  na żeglarstwo rósł w miarę jedzenia.

– Nastąpił w naszym życiu moment zwrotny, gdzie przestawiliśmy się z żeglarstwa śródlądowego, czyli z naszych wspaniałych Mazur, na żeglarstwo morskie. Po kilku sezonach korzystania z możliwości żeglowania po morzach, doszliśmy do wniosku, że może warto by spróbować i wybudować własny jacht, na którym będzie można spędzić jakiś okres czasu bez konieczności korzystania z firm czarterowych – mówi pan Leszek, który był inicjatorem przedsięwzięcia.

Wszystko zaczęło się od projektu, który sporządził specjalista. Potem była dyskusja, bo projekt jest ambitny.

– Było widać ogrom pracy, jaki trzeba będzie tam włożyć. Założenie męża na początku to były trzy lata. Od razu mówiłam, że trzy lata to za mało, tym bardziej, że obydwoje pracowaliśmy zawodowo – mówi pani Bożena.

Działania budzą podziw tym bardziej, że pan Leszek sam przyznaje, iż nie ma wykształcenia kierunkowego.

– Zaczęło się od marzeń, później pomógł internet. Udało się znaleźć projektanta-konstruktora w Polsce – Pana Janusza Maderskiego, który projektuje jachty wyłącznie do budowy garażowej, amatorskiej, stosunkowo nieskomplikowane – przekazuje pan Leszek.

Takie przynajmniej były pierwsze wrażenia. Pan Leszek, wraz z dwoma znajomymi, zdecydowali, że wspólnie podejmą trud, z uwagi na to, że wspólnie żeglują. Postawiono foliowy tunel i rozpoczęto budowę.

– Postawiliśmy tunel foliowy, pod pomidory i w tym tunelu rozpoczęliśmy budowę jachtu – opisuje pan Leszek.

Fachową pomocą służył konstruktor, a okoliczne firmy, z powiatu tarnogórskiego. Jedne zbierały materiały – drewno bez sęków, inne przygotowywały listwy. Ty,m bardziej, że tarnogórska jednostka jako jedna z niewielu obecnie wykorzystuje jako budulec drewno.

– Wykorzystany mamy nasz polski dąb, naszą polską sosnę. By zapobiec przemakaniu tego jachtu jest on laminowany włóknem szklanym – dodaje pan Leszek.

Podkreślał, że miał nie jeden, a kilkanaście momentów zwątpienia. Kluczowe było, przyznaje, poznanie technologii, a to pochłania czas i energię. Dodaje równocześnie, że na razie powstaje jedynie kadłub, a do jachtu daleka droga. Pracami zajmą się wysokiej klasy specjaliści.

– Nazwałbym to kadłubem, bo jachtem jeszcze nie jest, jachtem stanie się dopiero po pracach, które przeprowadzi jedna ze szczecińskich stoczni. Notabene stocznia, która wybudowała kajak dla pana Aleksandra Doby, który samotnie przepłynął jako pierwszy z ludzi Atlantyk kajakiem. Ta firma zrobi tego kadłuba jacht pełnomorski, gotowy do żeglugi – mówi pan Leszek.

Pani Bożena podkreśla jednak, że mąż radził sobie samodzielnie, jako inżynier, z wieloma zadaniami. Co dotąd zrobiono? Gotowy jest kadłub o długości 12 metrów i szerokości 4,30 metra. Jest oblaminowany i przygotowany do lakierowania, jest gotowa zabudowa. W Szczecinie jest już kil.

-Wystarczy wykonać kilka "drobnych" prac, czyli około dwóch lat, aby wykonać montaż kilu, zamontować silnik,  wykonać ster, takielunek jachtu i drobne instalacje wewnętrzne – elektryczna, hydrauliczna, zasilania w wodę słodką i wszystko byłoby gotowe – kwituje pan Leszek.

Szałas, w którym składano jacht, jest obecnie rozbierany. Przygotowany jest profesjonalny transport. Jacht w przyszłym tygodniu ma być przetransportowany tam, gdzie zostaną dokończone prace.

-Chcielibyśmy, żeby jacht stanął gdzieś na ciepłych wodach i mógł być wykorzystywany przez cały sezon i nie nastawiamy się na to, by samotnie z niego korzystać. Moglibyśmy zachęcić wszystkich, dla których żeglarstwo czy sam pobyt na jachcie stanowi jakąś atrakcję, do tego, żeby być może skorzystali z dobrodziejstwa tego, że nasz tarnogórski jacht był udostępniony do pływania przez cały rok – kwituje pan Leszek.

Na razie nie wiadomo, jak będzie nazywać się ta wyjątkowa jednostka, jednak niewykluczone, że nazwa będzie nawiązywać do regionu – do powiatu tarnogórskiego. Teraz właściciele zbierają opinie.

-Wiemy jedno, że nazwa nie może być powtarzalna. Dobrze byłoby, żeby ta nazwa nie zawierała polskich znaków – przekazuje pan Leszek.

Zachęca naszych radiosłuchaczy (i czytelników), by dali swoje propozycje. Zatem… Macie jakieś pomysły na nazwę? Zastanówcie się, a tymczasem zobaczcie ten wyjątkowy projekt:

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne

Fot. archiwum prywatne