Nie żyje koziołek Lucek – maskotka skansenu w Chorzowie

Autor: w dniu 2024-12-03

Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie przekazało w swoich mediach społecznościowych smutną wiadomość. Okazało się, że nie żyje koziołek, który dopiero od niedawna był rezydentem tego miejsca.

Wiadomo, jakie są pierwsze przypuszczenia dotyczące przyczyny śmierci. Internauci są oburzeni.

Koziołek Lucek niedawno się zadomowił

Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie" zamieściło wczoraj, 2 grudnia, informację o tym, że musi przekazać swoim gościom smutną wiadomość. Okazało się, że w nocy z niedzieli na poniedziałek stracił żyje koziołek Lucek, który dopiero niedawno zadomowił się w tym miejscu. Sytuacja jest dla dyrekcji muzeum szokująca.
"Do tej pory nie potrafimy otrząsnąć się po tym zupełnie niespodziewanym dla nas zdarzeniu. W końcu koziołek jeszcze w weekend był w pełni sił i radośnie witał skansenowych gości" – czytamy w oficjalnym komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Śmierć sympatycznego zwierzęcia, szczególnie, że było pełne werwy, wydawała się dość zagadkowa, jednak w sprawie zabrali głos ci, którzy najlepiej znają się na czworonożnych podopiecznych.
"Analiza naszych zootechników, opiekunów zwierząt jak i weterynarza, wskazała na to, że zwierzę zmarło z powodu zatrucia" – przekazuje muzeum.
Podkreśla przy tym, że  skansen jest miejscem, w którym zwierzęta mieszkające  w zagrodach, są jego ważną częścią. Z uwagi na to, że do śmierci doprowadziło zatrucie, pojawiła się refleksja na temat tego, że na nic – jak pokazuje ta sytuacja – zdają się apele kierowane do odwiedzających.
"Nasze wysiłki w postaci tabliczek o niedokarmianiu jak i pracowników, którzy informują o tym na każdym kroku, jak widać nie przez wszystkich są traktowane poważnie. Możliwość karmienia odbywa się jedynie w obecności zootechników za pomocą wcześniej przygotowanej paszy, podczas takich atrakcji jak np. weekendowe etnospacery. W każdej innej sytuacji karmienie zwierząt jest ZABRONIONE"
Na samym końcu wpisu czytamy smutne sformułowanie o tym, że zwierzę – gdyby odwiedzający muzeum stosowali się do apeli – mogłoby jeszcze żyć długie lata.
"Koziołek Lucek mógł pożyć jeszcze ładnych kilka lat i wraz ze swoimi kozimi przyjaciółmi przeżyć najlepsze chwile wśród skansenowskiej przyrody. Lucku, mamy nadzieję że ten krótki okres który u nas spędziłeś był dla ciebie szczęśliwy i pełen kozich figli" – czytamy na końcu wpisu.
Post wywołał lawinę komentarzy. Przeważają głosy mówiące o tym, że goście odwiedzający chorzowski skansen zachowali się niewłaściwie, a karmienie zwierząt przez osoby niepowołane jest po prostu karygodne:

"Jak samolubnym i pozbawionym wyobraźni trzeba być, by karmić nieznane sobie zwierzęta czymkolwiek tylko po to, by zrobić sobie zdjęcie lub je pogłaskać? Tracę wiarę w ludzi, gdy widzę takie sytuacje, a jako były pracownik skansenu i opiekun zagrody z Łaz, swoje widziałam i niejednokrotnie interweniowałam w sytuacjach karmienia zwierząt przypadkowym, niejednokrotnie ludzkim jedzeniem, które nie jest dostosowane do potrzeb jakichkolwiek zwierząt. Ludzka głupota i egoizm nie mają granic – lekko jest nakarmić czymś zwierzaka, odwrócić się na pięcie i zapomnieć, nie będąc świadomym, że za kilka godzin, za naszą sprawą, może rozegrać się dramat o tragicznym finale.

Błagam URUCHOMCIE WYOBRAŹNIĘ, drodzy zwiedzający i przestańcie dokarmiać zwierzęta czymś innym, niż jedzenie zapewnione przez ich opiekunów" – napisała Aneta.
Nie brakuje tych, którzy podkreślają, że w Polsce – na wzór innych krajów – powinny obowiązywać dotkliwe kary finansowe:
"Lucku.. w Czechach za dokarmianie zwierząt w zoo jest grzywna miliona koron czyli ok. 170 000 złotych. Może czas wprowadzić takie kwoty w Polsce?" – pyta w swoim poście Kasia.

Nie zabrakło też osób, które zwróciły uwagę na to, że Lucek był po prostu sympatycznym zwierzęciem, a jego śmierć jest bardzo smutnym zdarzeniem:

"Jejku. Przecież on taki fajny. Zawsze pierwszy był wszędzie i zawsze taki ciekawski. Będzie go brakować. Teraz to już kto będzie taki ciekawski i rozgadany? Serducho pękło" – napisała Barbara.